Na pierwszy rzut oka widać, że pana bohater zrobi wszystko, by oczarować Martę. Czy fani „Barw Szczęścia” mają szykować się na wielkie zmiany w jej życiu?
Artur Chowański, jak większość serialowych bohaterów,
pojawił się niespodziewanie. Los zetknął go z Robertem (Marcin Czarnik - przyp.
aut.) i jego żoną Martą (Katarzyna Zielińska - przyp. aut.), która od razu
wpadła mu w oko. To było zainteresowanie od pierwszego wejrzenia i nie można
się temu dziwić, bo tę postać gra urocza Katarzyna Zielińska. Bardzo mi miło,
że otrzymałem propozycję zagrania w „Barwach Szczęścia”; spotkanie z jego
twórcami to przyjemność. Na planie wszyscy są życzliwi i przyjaźnie nastawieni.
Przy okazji scenarzyści piszą kolejne odcinki tak, że w wątku mojego bohatera
będzie się sporo działo.
Proszę opowiadać!
Artur dosyć szybko podejmie decyzję, żeby sprawdzić, na ile
podoba się Marcie. Nie będzie przejmował się jej mężem, ale w życiu często tak
bywa. Chowański to taki typ. Ma zasoby finansowe, prężnie działającą firmę i
cały arsenał argumentów oraz sztuczek, których użyje, żeby dopiąć swego.
Czy zdobędzie względy Marty?
Będzie realizował swój plan punkt po punkcie. Najpierw
postanowi oczarować i omotać Roberta, z czym poradzi sobie bardzo dobrze, a
potem przejdzie do ataku. Finansowanie pisma, zaproszenia na pole golfowe,
komplementy, zachęty - żaden jego ruch nie będzie przypadkowy. Wyśle Roberta w
delegację do Nowego Jorku, a Martę zaprosi na konferencję, gdzie postanowi
zapoznać się z nią bliżej... Artur ma pieniądze i - o czym niedługo przekonają
się widzowie - romantyczną duszę. To wybuchowa mieszanka. Marta na początku
sobie z nim poradzi, ale zobaczymy, co wydarzy się za jakiś czas. Gdy
otrzymałem propozycję od producentów serialu, umawialiśmy się, że pojawię się
na chwilkę, ale scenarzyści rozwinęli mój wątek i piszą dalej. Może kryzys
małżeński wepchnie Martę w ramiona Artura?
Praca na planie „Barw Szczęścia” to niewielki fragment pana
życia zawodowego. Czym jeszcze pan się zajmuje?
Przymierzam się do następnego serialu, ale o tym możemy
porozmawiać dopiero, gdy wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. Prowadzę firmę
i to tyle. Na nic więcej nie starcza mi czasu. Chciałbym zajmować się wieloma
innymi rzeczami, lecz fizycznie wszystkiego zrobić się nie da, trzeba wyznaczyć
priorytety. Kiedyś bardzo dużo grałem w teatrze, przez dziewięć lat miałem
codziennie próby i prawie codzienne spektakl, a czasami dwa. Cudne życie, ale
teraz nie mógłbym sobie na nie pozwolić. Mam inne obowiązki i chcę jak
najwięcej czasu spędzać z rodziną.
Czym zajmuje się pana firma?
Uczę, jak skutecznie występować publicznie i jak profesjonalnie
prezentować rozwiązania oraz produkty. Informatyka, beton, samochody, koncepty
w agencjach reklamowych - zajmuję się wieloma obszarami biznesu. Występuję
także jako publiczny mówca. Jestem zapraszany na konferencje, gdzie mówię przez
półtorej godziny albo dłużej o zarządzaniu, rozwoju osobistym dla dwustu,
trzystu, czasami tysiąca osób. Super zabawa na pograniczu biznesu i aktorstwa.
Doradzam także menadżerom, co zrobić, żeby zwiększyć efektywność pracowników, a
jednocześnie - co jest istotą mojej działalności - sprawić, by byli szanowani i
doceniani. Takich osób jak ja jest na rynku relatywnie niewiele, dlatego mam
sporo pracy.
Popularność pomaga, czy przeszkadza panu w tej pracy?
Ludzie lubią spotkać się z kimś, kogo znają. Łatwiej do nich
dotrzeć, gdy rozmawiam z nimi pierwszy raz. Potem, podczas realizowania
określonych projektów, liczy się tylko moja wiedza merytoryczna.
Rozpoznawalność pomaga mi także w wystąpieniach publicznych.
Staram się rozwijać zawodowo - właśnie otworzyłem
wydawnictwo audio. Na razie tworzę poradniki biznesowe z zakresu psychologii i
budowania relacji. Będą się opierać o wiedzę i doświadczenie specjalistów
światowej sławy z uwzględnieniem polskich realiów. Takich podręczników nie ma
na rynku. Mam już przygotowane dwa audiobooki, za chwilę zaczynamy pracować nad
trzecim, a do końca roku powstanie kolejnych siedem.
Gdzie będzie można kupić pana audiobooki?
Za pośrednictwem strony www.audioteka.pl. To tańsze
rozwiązanie, bez wielu pośredników. Wszystkie audiobooki z mojego wydawnictwa
będą także dostępne na płytach, bo niektórzy lubią mieć taki produkt, ale nie
znajdą się w szerszym obiegu. Zamierzam sprzedawać je jedynie podczas
konferencji. Taki model biznesowy wybrałem. Często doradzam moim partnerom,
żeby nie kopiowali rozwiązań, które wprowadzili na rynek najwięksi gracze, bo
konkurowanie z nimi jest skazane na porażkę. Trzeba tworzyć własne kanały
dystrybucji, wprowadzać nowe rozwiązania. Zamierzam wydawać również audiobooki
edukacyjne dla dzieci promujące wartości związane z bezpieczeństwem, budowaniem
relacji, pracowitością, szacunkiem do starszych, tolerancją dla inności. Liczę
na wsparcie psychologów dziecięcych i mojego mentora Jacka Santorskiego,
ponieważ chcę to zrobić na bardzo wysokim poziomie.
Czy jest pan pracoholikiem?
Zależy, co ma pan na myśli. Pracuję bardzo dużo, a gdy mam
wolny czas, co zdarza się rzadko, realizuję bezpłatnie projekty dla szpitali,
hospicjów czy policji. Daje administracji państwowej to co najlepsze w
biznesie. Takie działania sprawiają mi ogromną radość i satysfakcję. Nie męczę
się tym, co robię, lubię moją pracę. W życiu ważne są marzenia i ich jakość.
Nie należy się ograniczać, marzenia nie muszą być realne i związane tylko z
naszym ego. Im bardziej rozległe, tym lepiej. Kiedyś mnie nie będzie, ale coś
po mnie zostanie. Głęboko wierzę, że moje drobne dobre uczynki pomagają innym
ludziom.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski
0 komentarzy:
Prześlij komentarz