
Kasia jest coraz bardziej zaniepokojona. Kolejny już dzień
próbuje dodzwonić się do Ksawerego, ale odpowiada jej tylko automatyczna
sekretarka...
Zmartwiona Górka dzwoni do Aliny. Rybińska dziwi się, że
Kasia utrzymuje kontakt z jej synem.
– Mamy od niedawna. Właściwie to, od kiedy powiedział mi, że
jest chory na nowotwór.
Matka Ksawerego blednie i wypuszcza z dłoni siatkę z
zakupami.
– Kasiu, o czym ty mówisz? Jaki nowotwór?!
Jeszcze tego samego dnia Ksawery w końcu daje znak życia.
Blady, wycieńczony i zrezygnowany przychodzi do Fitness Klubu.
– Co się z tobą działo, dlaczego nie odbierałeś moich telefonów?!
– Kasia zasypuje go pytaniami. – Mogłeś, chociaż napisać, że żyjesz.
– Jak widać: jeszcze żyję – odpowiada ironicznie Rybiński.
Ma pretensje do Kasi, że zadzwoniła do Aliny.
– Nie wiedziałam, że nie powiedziałeś o swojej chorobie
rodzicom…
Nagle Ksawery zaczyna z bólu słaniać się na nogach. Łyka
kilka tabletek.
– Zaraz mi przejdzie – mówi słabym głosem, a Kasia gładzi go
po włosach. Ksawery tłumaczy, dlaczego o niczym nie powiedział jeszcze
rodzicom: – Ja nie boję się o siebie. Wiem, co mnie czeka. Ale nie wiem, jak
zniosą to moi rodzice. Boję się o mamę.
– Boże, Ksawery, jesteś chory, a myślisz o innych? – pyta
wyraźnie wzruszona Górka. – Musisz walczyć.
– Robię wszystko, co każą mi lekarze. Jeżdżę na wizyty
kontrolne, konsultacje z profesorem, ostatnio nawet zebrało się jakieś
konsylium w mojej sprawie. Zrobiłem biopsję, a ona tylko potwierdziła, że to
glejak wielopostaciowy... – Ksawery bierze głęboki oddech. – Muszę liczyć się z
tym, że… mogę umrzeć.
– Ksawery, twoi rodzice, ja… my chcemy ci pomóc.
– Nikt mi już nie może pomóc, nie rozumiesz?! Nie chcę
współczucia, ani litości. Chcę być sam. Znalazłem już odpowiednie miejsce.
Ksawery zupełnie się załamał. Czy nie ma już dla niego
ratunku? Czy Kasi uda się przekonać chłopaka do kontynuowania leczenia?
Odpowiedź już niebawem...
Zobacz też:
0 komentarzy:
Prześlij komentarz