Marcin Perchuć dołączył do obsady „Barw Szczęścia”! Maria
Pyrka, wychodząc z restauracji po zawodzie miłosnym z Borysem, bliska omdlenia
wpadnie w ramiona jego bohatera Marka. To przypadkowe spotkanie przerodzi się w
wielką miłość!
Pana bohater wniesie do „Barw Szczęścia” powiew dobrej
komedii romantycznej. Jego znajomość z Marią zacznie się jak w bajce.
Cieszę się, że pan to tak ujął, bardzo dziękuję.
Rzeczywiście, Marek pojawi się dość niespodziewanie. Przypadkowe spotkanie z
Marią, która bliska omdlenia wpadnie w jego ramiona, przerodzi się w coś
więcej. Może poważny związek i silne uczucie? Bardzo się cieszę, że dostałem tę
propozycję, ponieważ większość scen gram z Izą Kuną. To dla mnie nobilitujące,
świetne spotkanie. Głównie z tego powodu przyjąłem rolę w „Barwach Szczęścia” i
nie żałuję tej decyzji. Patrząc jak Iza radzi sobie przed kamerą, mam wielką
przyjemność. Fantastyczna współpraca!
Pracował pan wcześniej z Izą Kuną, czy to wasze pierwsze
spotkanie zawodowe?
Poznaliśmy się. Pracowaliśmy razem, ale epizodycznie - raz
mieliśmy wymianę zdań w serialu „Ekipa”. W „Barwach Szczęścia” gramy bardzo
dużo, z czego niezwykle się cieszę.
Czy zna już pan imiona wszystkich dzieci Marii Pyrki?
Specjalnie się nie uczę. Wychodzę z założenia, że to moja
postać powinna je pamiętać. Chciałbym, żeby ten facet miał kłopoty z
ogarnięciem tego całego rodzinnego zestawu. Marek, jako nowa postać w serialu,
przychodzi z zerowymi informacjami. Nie wie, co się działo w życiu Marii.
Ciężarki będzie ewentualnie dokładał z czasem, gdy zacznie lepiej poznawać
ukochaną.
No właśnie, jak zareaguje Marek, gdy pozna sytuację rodzinną
Marii?
W jednej ze scen, w której Maria opowie, ile jej dzieci mają
lat, czym się zajmują i jakie są, Markowi trochę zrzednie mina. Zdziwi się i
będzie się poważnie zastanawiał, co z tym fantem zrobić, ale nie odpuści. To
pierwsze zarzewie konfliktu. Potem pojawią się kolejne i kolejne.
To musi być wielka miłość!
Myślę, że to dobrze rozpisany wątek. Marek jest wolnym
człowiekiem - wyjeżdża nurkować za granicę podczas świąt wielkanocnych i żyje z
rozmachem, o czym przekonałem się, gdy mieliśmy zdjęcia w jego domu. Nie
brakuje mu pieniędzy, bo nie musi wydawać na przedszkola i szkoły dla dzieci.
To dosyć dziwne i ciekawe, że angażuje się w relację z Marią, która żyje w
zupełnie innym świecie - ma piątkę dzieci, jest wdową i mieszka z rodzicami.
Oni są na dwóch biegunach, a dzielące ich różnice to świetny pretekst do
dobrych scen i interesujących rozwiązań scenariuszowych.
Czym zajmuje się Marek?
Jest informatykiem. Okaże się, że pracuje w tym samym
biurowcu, w którym działa firma Marii. Tam, znowu przez przypadek, spotkają się
po raz drugi. Bardzo się cieszę, że Marek ma taką profesję, bo przechodzę na
planie przeszkolenie. W jednej ze scen pierwszy raz w życiu widziałem
urządzenie, które służy do diagnozowania komputerów. Ciekawe doświadczenie.
Jak pan sobie radzi z komputerami?
Korzystam z nich - to wszystko. Internet, mejle, oglądanie
filmów, z ciekawości portale społecznościowe.
Telewizor stoi zakurzony w kącie?
Jest potrzebny, gdy chcę obejrzeć sport i fajny film na
większym ekranie. Korzystają z niego także moje dzieci.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski
Już wkrótce druga odsłona wywiadu z aktorem. Serdecznie
zapraszamy!
Zobacz też:
0 komentarzy:
Prześlij komentarz